poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 5

Bardzo chciałabym was wszystkich przepości za tak późne wstawienie rozdziału ale jak łatwo się domyśleć szkoła jest tutaj głównym powodem tak dużych opóźnień. Dziś co prawda rozdział krótszy niż ostatnio ale mam nadzieję, że i to wam się również spodoba.
Buziaki ;*

-Chłopcy nie to, że mam was dosyć ale jest już trochę późno.
-No tak zagadaliśmy się trochę- przytakną Liam, a w tym samym czasie Niall wpadł na genialny pomysł, a bynajmniej tak mu się wydawało.
-Ola wiem, że to dziwnie zabrzmi ale teraz mamy parę dni wolnego w związku z nadchodzącymi świętami i ja wiem, że to czas dla najbliższych. Jednak czy nie znalazłabyś dla nas trochę wolnej chwili i nie wpadłabyś do nas do Londynu?- Mówił to tak szybko, że ledwo co go rozumiałam.
-Niall wiesz na twoim miejscu uważałabym na twoje słowa bo w przyszłości mogą one się ziścić.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.- na święta lecę do Londynu.
-Co? Jak, przecież myśleliśmy, że będziesz z rodziną tam u siebie w Polsce.- Ich reakcja była nie do opisania, na twarzach malowało się zdziwienia przeplatane jakby szczęściem.- Ola to przecież możemy się spotkać, wiesz tak normalnie- powiedział uszczęśliwiony blondyn.
-Nie wiem zobaczymy, a co do waszych pytań to razem ze swoimi koleżankami odwiedzam swojego kuzyna.
-O,  a gdzie on mieszka, wiesz może przecież trafić się tak, że będziemy w miarę blisko.- Uśmiechną się Liam na co Niall w nagrodę podarował mu aż 3 ciastka.
-Kingsway, niedaleko remizy 51.- powiedziałam z nadzieją, że będą wiedzieli gdzie to się znajduję bo przecież okazja spotkać się z One Direction zdarza  się bardzo rzadko, a nawet w ogóle.
-Przecież to jest mare kroków od studia, Aleksandro niedługo się widzimy.- powiedział zbyt głośno Liam bo do pokoju wszedł poddenerwowany Louis i zaczął go uciszać. Natomiast Niall zastygł w miejscu ledwo ruszając powiekami. W końcu spełnią się jego ostatnie myśli, które krążyły w okół jednej osoby. Będzie miał okazję ją zobaczyć i porozmawiać. Co prawda robili to przez internet, ale przecież to nie to samo, prawda?
-Ej, a z kim wy rozmawiacie. Kto to jest? Liam wiesz, że Paul'owi może się to nie spodobać?- powiedział Lou.- Tak w ogóle to Louis jestem- powiedział do kamerki nie zważając na słowa wypowiedziane dosłownie parę sekund wcześniej.
-Aleksandra.- szybko odpowiedziałam bo byłam już naprawdę zmęczona i nie miałam głowy by bardziej rozwijać swoje wypowiedzi, które tak naprawdę tego nie potrzebowały.- Chłopcy miło się rozmawiało ale ja rzeczywiście będę już kończyła po jest już środek nocy, a i zapewne wy jutro będziecie coś robili. Więc do usłyszenia.
-Raczej do zobaczenia.- dodał szybko Niall i szeroko się uśmiechną.
Byłam naprawdę podekscytowana. Wiem, że się już powtarzam ale to  jest takie niemożliwe, czuję się jakbym grała w jakimś filmie. Co ja mówię to jest bajka! Dobra dosyć tego rozmyślania, teraz muszę iść spa bo jutro wieczorem lecę do Londynu. Nareszcie mój upragniony wyjazd, a do tego z moimi przyjaciółkami. Lepiej tego nie można sobie wymarzyć.



-Oliwia wstań rzesz w końcu, bo naprawdę robi się już późno, a samolot nie będzie czekał na ciebie wiecznie.- Mama dziewczyny już od godziny próbuje zgonić dziewczynę z łóżka.
-No przecież wstaję.- powiedziała ledwo podnosząc się z wygodnego łóżka by znów na nie powoli opaść.
-Do jasnej cholery, Oliwia jest już 14:45, a droga na lotnisko zajmie wam ponad trzy godziny! Masz mi w tej chwili wstać i nie przyjmuję żadnych zażaleń oraz nie próbuj mi tu wmówić, że to prawa fizyki, i siła grawitacji cię przyciąga.
-Dobrze wstaję, już. Zadowolona?- jak można zauważyć, dzisiejszy dzień nie jest dniem Olli. Dziewczyna chwiejnym i powolnym krokiem udała się do łazienki, i wykonała wszystkie potrzebne czynności. Gdy zbliżała się w stronę kuchni jej nozdrza dopadł przyjemny zapach naleśników z syropem klonowym.
-Proszę jedz i szykuj się do wyjścia to przed pracą odwiozę cię do Oli.


Tymczasem u Ady dzień wyglądał inaczej, dziewczyna już od świtu była na nogach i wszystko musiała dwa razy sprawdzić czy aby na pewno wszystko wzięła.
-Ada uspokój się, już chyba czwarty raz przeglądasz na walizkę. Przecież nie jedziesz tam na zawsze.-uspokajała ją mama szykując kanapki- zalej herbatę.
-Już, owocowa czy zwykła?
-Zwykła.
-Mamo, jak mam się nie denerwować skoro to tam mogę poznać tego jedynego i co będę chodziła ciągle  w tych samych butach, a co gorzej spodniach? Poza tym Kely i jego znajomi powinni zapamiętać nas z jak najlepszej strony, a nie jako flejtuchów czy obdartusów.- usiadła przed wysepką w kuchni i zaczęła szybko gesty kulować rękoma.
-Broń cię boże żeby tam jakiegoś znajomego tego całego Kely'ego.-oburzona kobieta odwróciła się szybko w stronę córki i spiorunowała ją wzrokiem.
-Mamo tak wiem strażak to bardzo niebezpieczny zawód. Powtarzasz się. Dobra ja spadam bo zaraz pani Andryka powinna się pojawić. Kocham cię.- szybko podbiegła do rodzicieli i mocno ją przytuliła. Dziewczyna starała się to ukrywać ale tak naprawdę bała się zostawić mamę sama na święta, co prawda ojciec przyjedzie na nie ale to i tak nie zmienia faktu, że w tym domu to ona jest przysłowiowym karkiem rodziny.
-Uważaj na siebie.- powiedziała kobieta i szybkim ruchem dłoni starła jedną łzę z policzka.
-Dzień dobry.- Powiedziała Ada i czym szybciej wsiadła do samochodu.
-To co gotowe dziewczyny? Tylko mi tam za bardzo nie szaleć, wiecie o czym mówię.- Kobieta znacząco poruszała brwiami.
-Mamo!

***

-Shay, proszę pomóż mi z tymi zakupami. Będę za jakąś godzinę, dzięki.- Kelly szybko zostawił siatki w hall'u i sam szybkim krokiem pognał do samochodu, i udał się na lotnisko.
-Cholera Severide czego znów zapomniałeś.- powiedziała pod nosem dziewczyna gdy usłyszała energiczne pukanie do drzwi.-Andy, cześć wchodź bo zimno zaraz się zrobi w mieszkaniu.
-Cześć Kelly jest w domu?- zapytał rozgaszczając się w kuchni.
-Dosłownie minutę przed tobą wyszedł z domu, wiesz jego kuzynka z koleżankami przylatuje do nas na święta.
-Kuzynka powiadasz z koleżankami, hmmm. ładne chociaż?- spytał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, jednak widząc wzrok Leslie szybko zareagował- No żartowałem przecież. Dobra ja spadam bo jestem jeszcze na służbie, a Boden chyba by mnie rozszarpał zębami jakby wiedział gdzie teraz jestem. Buziaki mała.- szybko pomachał na odchodne i udał się do wozu gdzie czekali na niego koledzy z drużyny.
-Darden, co tak szybko? Czyżby Leslie psem cię poszczuła?- z wiecznym uśmiechem na twarzy spytał się Herrmann.
-Severide podobno chwilę przed nami pojechał na lotnisko.- odpowiedział nie zważając na uszczypliwe uwagi starszego kolegi.
-No  tak dzisiaj ta jego kuzynka przylatuje.- powiedział do siebie Casey - Ciekawe czy taka sama jak nasz casanova. 
Małą pogawędkę przerwał im sygnał, że 3 ulice dalej w biurowcu palą się 3 piętra więc szybko udali się na miejsce gdzie równo z drugim wozem zajechali na miejsce wypadku, a tuż za nimi karetka oraz szeryf.

***

-Oliwia obudź się, za chwilę lądujemy.- Tym razem swoich sił by obudzić blondynkę spróbowała Aleksandra, niestety i jej próba poszła na marne.
-Oliwia Tomlinson na lotnisku jest.- I tu słowa Ady podziałały na Oliwie jak magnes
-Co gdzie? Ada! Nienawidzę cię!
-Dziewczyny, dosyć już. Chodźcie, wysiadamy już.

-Ola, ja on w ogóle wygląda? Może będzie nam trochę łatwiej go szukać.- Dopytywała się Oliwia, która wciąż nie odzywała się do Sakowskiej.
-Widzę! Chodźcie szybciej. Kelly!- szybko zawołała, a mężczyzna na jej słowa odwrócił się w jej stronę i energicznie podszedł i uczynił tak zwanego niedźwiedzia.
-Mała, w końcu jesteś.- powiedział i szybko przedstawił się dziewczynom.- Kelly, mam nadzieję, że spodoba wam się tutaj.- powiedział podając rękę.
-Cześć, ja jestem Oliwia i już w tej chwili przepraszam cię za tego buraka za mną.- stwierdziła nawet nie zaszczycając wzrokiem Ady.

-Ja ci dam buraka! Ada jestem, mi też miło.
-To jak dziewczyny jedziemy? Dzisiaj jestem cały do waszej dyspozycji więc będziemy mogli się przejść trochę po Londynie i wieczorem zajdziemy do "Molly"

-Okey, mi tam pasuje, a wam dziewczyny?- szybko spytałam się przyjaciółek i nim się spostrzegłyśmy już wędrowałyśmy po ulicach Londynu.


Szablon by S1K